wtorek, 14 kwietnia 2009

Warmińskie kapliczki i krzyże przydrożne

Warmię można łatwo rozpoznać od sąsiadujących z nią historycznych krain (Mazur, Natangii, Barcji, Oberlandu i Żuław Wiślanych) po ogromnej ilości elementów religijnych takich jak: kościoły, zespoły odpustowe, sanktuaria, kaplice, kapliczki i krzyże przydrożne.
Kapliczki warmińskie powstały na przestrzeni minionych 400 lat. Występują bardzo licznie i prezentują różne aktualnie obowiązujące style architektoniczne.
Obserwując zmieniające się elementy krajobrazu w bardzo prosty sposób możemy odkryć właśnie przez wszechobecne kapliczki i krzyże gdzie zaczyna się „Święta Warmia”. Do końca II wojny światowej kapliczki przydrożne charakterystyczne były tylko dla katolickiej Warmii, na protestanckich Mazurach takich obiektów nie było. Po II wojnie światowej napłynęła na ziemie mazurskie ludność z kresów wyznania katolickiego. Przyniosła ze sobą zwyczaj stawiania kapliczek.
Najstarsza istniejąca do tej pory kapliczka znajduje się w Dobrągu, jej powstanie datowane jest na rok 1601. Równie stara znajduje się w Barczewie (1607 r).
Najwięcej kapliczek powstało w XIX wieku, gdyż były wyrazem protestu przeciwko polityce niemieckiego Kulturkampfu, był to okres również objawień maryjnych w Gietrzwałdzie.

Liczba krzyży warmińskich jest równie imponująca jak i kapliczek. Są one mniej widoczne w krajobrazie. Przemierzając Warmię spotkamy krzyże wykonane z drewna, kute w żelazie, zrobione z żeliwa oraz kamienne. Ich lokalizacja jest nieprzypadkowa tak jak i usytuowanie kapliczek. Krzyże znajdziemy przed domami, przy kościołach, przy cmentarzach, przy drogach, ale również i w miejscach tajemniczych. Były to odludzia, ruiny, skrzyżowania dróg, wąwozy, miejsca zbrodni i zabójstw, mogiły w polu.
Drewniane krzyże niegdyś królujące nad krajobrazem Warmii powoli niszczeją i chylą się ku ziemi. Mało kto dostrzega sens odbudowy w ich miejsce nowego krzyża. Czas nieubłagalnie niszczy dorobek i poświęcenie ludzi wierzących sprzed lat.

Na podstawie http://www.warmiakapliczki.republika.pl/
Stanisława Kuprjaniuka





















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz